czwartek, 1 maja 2014

     Zima panowała nie tylko w moim sercu. Wtedy płatki śniegu oświetlane latarniami do złudzenia przypominały świetliki, które zgubiły się pomiędzy porami roku. Był to czas kiedy nie ruszałam się z domu. Skrywałam się gdzieś pomiędzy stronami książek by schronić się przed "zimnem". Zakładałam słuchawki by nie usłyszeć prawdy. A muzyka, która wtedy ją zagłuszała do teraz sprawia, że cofam się te kilkanaście miesięcy i czuję duszny zapach pokoju i książki. Ta podróż w czasie przywołuje również emocję, które dopiero teraz udało mi się odczytać. Samotność, strach i rozczarowanie. Rozczarowanie lekkością słów, które kiedyś chroniły mnie przed upadkiem. Strach przed twoim odejściem i samotność... Samotność, która mnie przykryła i zamknęła drzwi do mojego pokoju. To ona odpychała mnie od wielu osób. Oni nie rozumieli. Nie wiedzieli jak to jest czekać na ostateczny cios. Jak wiedzieć co cię czeka i nie móc się przed tym bronić.
     Otworzyłam drzwi, zbiegłam po schodach włożyłam buty i wyszłam. Od razu rozpoznałam w ciemności Jego sylwetkę. Na ten moment zapomniałam o minionym czasie. Wszystko co wiedziałam i na co byłam przygotowana rozwiał wiatr. Samotność odeszła. Wystarczyło, że przyszedł. Stanęłam przed nim spokojna i szczęśliwa. Koniec czekania. Koniec zawieszenia. Koniec zimy we mnie i wokół. Spojrzał na mnie smutno i zaczął mówić. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze słabiej przygotowana niż przypuszczałam. Zimno uderzyło w moje serce i dalej rozprzestrzeniło się po całym ciele. Jedyne ciepło dały mi łzy spływające po policzkach, które czekały tam przez ten cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz