niedziela, 12 stycznia 2014

Wychodzę na balkon. Przysiadam na plastikowym leżaku i okrywam się kocem, żeby ochronić ciało przed zimnym oddechem nocy. Włączam muzykę i myślę. Ile tak właściwie upłynęło czasu od kiedy ugasiłeś we mnie światło? Dostając wynik próbuje przypomnieć sobie te wszystkie dni do złudzenia takie same. Przez te wszystkie dni miałam milion powodów, żeby przestać cię kochać. Żaden nie wystarczająco skuteczny. Wszedłeś do mojej duszy i przysiadając przy mnie włączyłeś światło, żeby pokazać mi tą piękniejszą stronę świata. Te momenty w życiu kiedy wszystko jest tak cholernie idealne. Kiedy trzymając kogoś za rękę, wiesz, że żadna inna dłoń tak nie pasuje do Twojej. A potem powoli wstałeś. Wziąłeś kilka głębokich wdechów i wbiłeś w swoją pierś nóż. Wyjmując na jego końcu znajdowała się gwiazda rażąca swoim blaskiem. Zdjął ją z czubka noża i ścisnął w pięści. Gdy otworzył dłoń wysypał się z niej popiół. Spojrzał na mnie i kiedy pierwsza łza spadła z mojego policzka odszedł gasząc światło. Jakby zapomniał, że ja dalej tam jestem. |A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz